-Chciałam ją po prostu czymś zająć. To ona wpadła na
pomysł, że ci da lustro. -Wiem, wiem - powiedział z żalem. - Muszę jej to jakoś wynagrodzić. -Wynagrodzisz - zapewniła go, choć wcale nie była pewna, jak. - Czytałam o wypadku. Pokazała mu wycinki prasowe. Zesztywniał. -Nie bardzo mi się podoba, że grzebiesz w moich rzeczach. -I tak mogłabym to łatwo znaleźć w internecie. Musiał jej przyznać rację, ale mimo to czuł gniew. -To, co zrobiłeś, to dowód waleczności i bezinteresowności. -Albo głupoty. Oboje mogliśmy zginąć - warknął. -Wręcz przeciwnie. Twoja zimna krew uratowała życie wam oraz nienarodzonemu dziecku. -Urodził się kilka godzin po wypadku, stres przyśpieszył poród o kilka tygodni. - Widziałeś potem panią Argyle i jej dziecko? Pokręcił głową. - Podobno przyszła do szpitala, ale Andrea jej do mnie nie dopuściła. Później ta kobieta do mnie napisała. Dała dziecku moje imię. Nagle uświadomił sobie, że chłopiec musi być zaledwie kilka miesięcy starszy od Kelly. -Andrea nie pozwoliła jej ci podziękować? - zdziwiła się Laura. -Nie byłem w odpowiednim nastroju. -Ty tak twierdziłeś, czy Andrea? - dociekała Laura. -Słucham? - Richard raczej udał niż nie zrozumiał. -Co czułeś, gdy odzyskałeś przytomność po wypadku? -Cieszyłem się, że żyję, cieszyłem się, że oni żyją. Byłem tak odurzony środkami przeciwbólowymi, że niewiele zapamiętałem z pierwszych kilku tygodni. Mijały chwile. Laura sączyła wino, Richard siedział w ciemności. Widziała zarys jego krzesła. Lampa na biurku dawała nieco światła, w którym widziała jego sylwetkę. Bose nogi skrzyżował w kostkach. Idealne stopy, pomyślała z uśmiechem. -A co czuła Andrea? -Niewiele mówiła. Ale jak miała się czuć? Jej mąż został pokiereszowany przez pociąg, gdy spieszył na ratunek innej kobiecie. -Nie usprawiedliwiaj jej reakcji, Richardzie. Przecież ta kobieta nie była twoją kochanką. Zrobiłbyś to samo dla każdego. To był instynkt. Andreę wyprowadził z równowagi nie fakt, że zaryzykowałeś własne życie, lecz zdenerwowały ją rezultaty twojej decyzji. Nastąpiła długa pauza, a potem Richard powiedział: - Cholera, masz rację. - Wypuścił powietrze. - Przypomi nam sobie, że pytała, jak mogłem coś takiego zrobić jej, nam. - Roześmiał się szyderczo. - Sprowadzała jednego po drugim najlepszych chirurgów plastycznych w kraju. Gdy ich opinia była nie taka, jaką chciała usłyszeć, sprowadzała następnych. -A co chciała usłyszeć? -Że mogą sprawić, by moja twarz wyglądała tak, jak wcześniej. No tak! W tym jednym zdaniu krył się ogromny egoizm Andrei.