- Niczym nie będziecie rządzić - oświadczyła zdecydowanie.
- To ona! - prawie krzyknął drugi z chłopaków. - Ta psycholożka, widziałem jej fotę w gazecie. No i przecież ty... - Zmywamy się - przerwał mu pierwszy, nagle sprawiając wrażenie zakłopotanego. - Takiego! Jest nam winna krew, dużo krwi. - Wyrwał kumplowi sprężynowiec, przywarł całym ciałem do Jessiki, zamierzył się. Stała zupełnie nieruchomo. - Ciągle jeszcze możecie odejść - rzekła cicho. Nim zdążył odpowiedzieć, coś oderwało go od niej i rzuciło nim przez parking. Uderzył o jeden z samochodów i bezwładnie osunął się po karoserii na beton, na co Jessica i drugi chłopak patrzyli z otwartymi ustami. Ku zdumieniu Jessiki jej wybawcą okazał się... Bryan McAllistair, który właśnie poprawiał sobie rękawy tweedowej marynarki. RS 103 Zarośnięty chłopak oprzytomniał i wyciągnął spod peleryny długi myśliwski nóż, a Jessica zamarła, przekonana, że tym razem Bryan nie zdąży i jednak przyjdzie jej zapłacić za swoją brawurę. Bryan nawet nie zamierzał walczyć, z wyrazem lekkiej irytacji na twarzy błyskawicznie chwycił nadgarstek napastnika i zacisnął go w dłoni jak w imadle. Chłopak aż się skręcił i zawył z bólu, nóż z brzękiem upadł na ziemię. - Jessico, dzwoń po policję. - Przecież opanowałeś sytuację, więc... - Dzwoń po policję. Wyjęła z torebki telefon i wybrała 911. Widziała, że zarośnięty chłopak próbował wyrwać się Bryanowi i zwiać, nie troszcząc się o leżącego nieopodal kumpla, lecz został stanowczo przytrzymany i usłyszał dobrą radę, wypowiedzianą niebezpiecznie cichym głosem: - Siadaj na ziemi, ręce na kark i ani drgnij, dopóki nie przyjedzie policja, inaczej połamię ci kości. Więcej ostrzeżeń nie będzie. Chłopak czym prędzej posłuchał, zaś Bryan spojrzał na Jessicę. - Nic ci nie jest? - Nie. - Jesteś pewna? Nie zemdlejesz ani nic takiego? Powinna być mu wdzięczna, lecz jego pytanie zabrzmiało tak protekcjonalnie, że zirytowała się. - Jestem pewna, nigdy nie mdleję i całkiem dobrze mogłam poradzić sobie sama. - Jak? Przekonałabyś ich siłą argumentów? RS 104 - Panowałam nad sytuacją - powtórzyła. Usłyszeli narastający odgłos syren, po chwili zapiszczały opony, z radiowozu wyskoczyli policjanci. - Jeden jest tutaj - wskazał Bryan. - Drugi leży przy tamtym samochodzie. Zaatakowali tę panią. - Czy coś się pani stało? Jest pani ranna? - spytał jeden z policjantów. - Nie, nic mi nie jest. - A pan? - Też wszystko w porządku. Policjanci nałożyli kajdanki obu chłopakom, wsadzili ich do radiowozu, poprosili Jessicę i Bryana o udanie się na posterunek celem złożenia zeznań. W tym momencie nadjechał nieoznakowany samochód,