Tammy znieruchomiała w progu, a w gardle coś ją ścis¬nęło. Nie powinna była na nich patrzeć, powinna się wy¬cofać, i to jak najprędzej - a przecież za nic w świecie nie była w stanie oderwać od nich wzroku.

  • Kryspin

Tammy znieruchomiała w progu, a w gardle coś ją ścis¬nęło. Nie powinna była na nich patrzeć, powinna się wy¬cofać, i to jak najprędzej - a przecież za nic w świecie nie była w stanie oderwać od nich wzroku.

29 January 2023 by Kryspin

Mark, i tak wysoki i barczysty, wydawał się jej teraz je¬szcze potężniejszy. Widziała pięknie zarysowane mięśnie na klatce piersiowej i ramionach. Jakiż on musiał być silny! Rze¬czywiście, przy kimś takim Henry mógł spać spokojnie... I nagle dotarło do niej, że oni obaj pasują i do tego miej¬sca, i do siebie nawzajem. To ona tu nie pasowała. Przybyła z Australii, by opiekować się swoim malutkim siostrzeńcem, ale wcale nie było takiej potrzeby. Mark miał rację. Naprawdę mógł mu zapewnić wszystko. Gdy tylko nauczy się go kochać, Henry będzie mógł szczęśliwie do¬rastać pod jego okiem. Łzy zakręciły się jej pod powiekami. Chciała wycofać się cicho, lecz nagle Mark otworzył oczy i spojrzał prosto na nią. Przez długą, długą chwilę patrzyli na siebie, a miedzy nimi działo się coś... - Nie wychodź - poprosił, odrzucił kołdrę i podszedł do niej. Taca zadrżała w jej rękach. Był tuż obok, potężny, męski i prawie kompletnie nagi! Miał na sobie tylko bokserki. No¬gi się pod nią ugięły. I jeszcze te głupie łzy... Wyjął z jej rąk przechylającą się tacę. - Zrobiłaś mi śniadanie? - spytał, zaskoczony i rozbawiony. - Ach, chciałaś mi jakoś wynagrodzić to, że tak mnie porzuciłaś wczoraj? - Właściwie chciałam tylko sprawdzić, co z Henrym. - Jej głos brzmiał dziwnie, ciągle coś ją dławiło w gardle. Mark delikatnie dotknął wilgotnego policzka Tammy. Spoważniał. - Płakałaś? Gniewnie otarła twarz dłonią. - Nie. Czemu miałabym płakać? - Właśnie o to pytam. - Nie płakałam. Przyglądał się jej uważnie. Jej oczy nadal były podej¬rzanie mokre. - Co ci jest? - Nic. Chcę się upewnić, co z Henrym, to wszystko - powtórzyła. Na jej twarzy malowała się determinacja. No tak, uparła się i nie zdradzi mu prawdy. Mark westchnął w duchu i wskazał ręką na łóżko. - Jak widzisz, śpi jak suseł i pewnie pośpi jeszcze dłu¬go, wziąwszy pod uwagę, o której wreszcie zasnął. - Tak późno? - Późno? Raczej wcześnie. Zasnął jakieś dwie godziny temu. Ledwo już widziałem na oczy. - Uśmiechnął się. – Do licha, Tam. To nie dla mnie robota. Mało brakowało, by ją przekonał. Ten uśmiech, to uj¬mujące zdrobnienie jej imienia... A jednak nie mogła ulec pokusie. W Australii zdawało się jej, że chłopiec ma tylko ją, a tymczasem Henry i Mark potrzebowali się nawzajem - teraz wiedziała to z całą pewnością. Kochała siostrzeńca całym sercem, odkąd go ujrzała. Zrobiłaby dla niego wszystko. Wszystko, co będzie dla nie¬go najlepsze. Nawet gdyby miało to oznaczać, że sama musi go utracić... - Poddajesz się, bo się nie wyspałeś? Trudno, ale to nor¬malne, gdy zajmujesz się dzieckiem. Dziś w nocy moja kolej. - No, to możesz go zabrać. - Mark podszedł z tacą do łóżka i postawił ją na nocnym stoliku. Tammy nie mogła oderwać wzroku od jego ciała. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie wrażenie robi na niej taki widok? Chyba nie, ponieważ odwrócił się do niej swobodnie i znowu posłał jej zabójczy uśmiech. Musiała zmobilizować wszystkie siły, by nie ulec jego zniewalają¬cemu czarowi. - Nie. - Słucham? - Skoro dzielimy się opieką, to niech to będzie spra¬wiedliwy podział, również ze względu na dobro Henry'ego, który będzie mógł spędzić tyle samo czasu z tobą, co ze mną. Moim zdaniem najlepszy będzie rytm dobowy. Dlatego do kolacji zostanie z tobą, a potem ja się nim zajmę. - Ale... - Ale co? - spytała złowieszczym tonem. - Ile razy po¬wtarzałeś mi, że możesz mu zapewnić najlepszą opiekę i że umiesz się nim zająć? To jest dokładnie to, czego chciałeś. Westchnął ciężko i z desperacją wzburzył włosy dłonią. - Myślałem o oddaniu go pod opiekę pani Burchett... - Jasne, tak jest najłatwiej, Na tym polega rządzenie, prawda? Całą robotę zwala się na innych. - Nic na nikogo nie zwalam! - To zajmij się Henrym, bo przywiązał się do ciebie, a nie do pani Burchett. - A ty? - Ja zrobiłam ci śniadanie, i to ci powinno wystarczyć. - Zdobyła się na uśmiech, choć w rzeczywistości nadal zbierało się jej na płacz. - A teraz idę zająć się drzewami. Nie tylko ty masz swoją ukochaną pracę. - Wskazała na wciąż włączony laptop. - Swoją drogą, ciekawy system na¬wadniający. Nie znam się na geografii, ale coś mi się zdaje, że w zaprojektowanych przez ciebie kanałach woda płynie z nizin w góry. Świetny z ciebie inżynier! - Z tymi sło¬wami obróciła się na pięcie i wyszła, zostawiając komplet¬nie zaskoczonego Marka z Henrym. Zjadł śniadanie, stojąc w oknie, by móc odprowadzić wzrokiem Tammy. Szła w stronę najbliższego zagajnika sprężystym krokiem i nawet się nie obejrzała. Na ramieniu niosła piłę łańcuchową. Przecież to dla niej za ciężkie, zatroskał się Mark. Ona jest taka drobna... Spróbował sobie wyobrazić Ingrid, jak taszczy piłę łań¬cuchową i aż parsknął śmiechem. Co za absurd! Tymczasem Tammy nigdy nie sprawiała komicznego wrażenia, cokol¬wiek robiła. Teraz wyglądała na osobę wolną i szczęśliwą, która idzie do swoich zadań i nie zawraca sobie głowy ni¬czym innym. Obarczyła go opieką nad dzieckiem i wcale się tym nie przejmowała! Szła robić to, co lubiła, jakby w ogóle nie pamiętała już o Marku. A on stał w oknie i patrzył za nią... Gdy znikła między drzewami, poczuł dotkliwą pustkę. Nie umiał sobie z tym wszystkim poradzić. Nie miał do¬świadczenia z kobietami, które noszą piły łańcuchowe i chodzą po drzewach. Z kobietami, które zostawiają księcia z mokrymi pieluchami niemowlaka. Z kobietami, które po¬wodują, że człowiek częściej się uśmiecha. Nie miał doświadczenia z takimi kobietami jak Tammy. Ponieważ takie kobiety nie istniały. Tammy była jedna jedyna. Chciał ją znowu zobaczyć. Mógłby w ciągu dnia zabrać Henry'ego na spacer i niby przypadkiem zajść do lasu. Zo¬baczyłby, co ona robi... Nic z tego, przecież zaraz wyjeżdża. Wraca do siebie.

Posted in: Bez kategorii Tagged: żona tomasza kota, domowe kosmetyki z aloesu, ostrygi a mule,

Najczęściej czytane:

do ciebie przyszedł! ...

Odgłosy krzątaniny dochodzące z przedpokoju na chwilę ustały, po czym blondyn usłyszał ciężkie westchnięcie. - Chodź do mojego pokoju! – zawołał brunet. Krystian wydął nieco swoje ... [Read more...]

szy wieczór musiał być dla niej koszmarem. Dla ciebie pewnie też. ...

Mimo woli przypomniał sobie, jak ją zostawił - bezradnie skuloną na środku łóżka. - To był faktycznie niezapomniany wieczór - mruknął. - Nie rób sobie żartów, Ed. Kiedy pomyślę, że mogłeś zginąć... ... [Read more...]

y wszyscy z kretesem. I ...

to z twojej winy! Dymitr Maksymow również zginął z twojej winy! Nie zamierzałem go zabijać. Zmusiłaś mnie do tego. - Nie wierzę ci! ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 hotel.swidnica.pl

WordPress Theme by ThemeTaste