wskazywała na ulice. Skrecił za róg, starajac sie nie zwracac
uwagi na ból w kostce, minał jeszcze kilka przecznic i w koncu znalazł swojego jeepa dokładnie tam, gdzie go zostawił. Serce biło mu jak oszalałe. Mimo chłodu był cały zlany potem. Wsiadł szybko do samochodu i szybko zaczał oddalac sie od szpitala. Zapalił papierosa. Uspokoił sie troche. Niewiele brakowało. Ale znowu mu sie udało. Usmiechnał sie pod nosem i spojrzał na siedzenie obok, gdzie le¿ał szpitalny kitel ze zdjeciem Carlosa Santiago. Zgasił papierosa na plakietce i samochód wypełnił nieprzyjemny zapach palonego plastyku. - Muchas gracias, amigo. - Czy Marla piła cos tamtego wieczora, kiedy straciła panowanie nad kierownica? - spytał Nick. 104 Siedział z Aleksem w irlandzkim pubie kilka przecznic od hotelu, w którym sie zatrzymał. Alex dopijał własnie druga szkocka z woda. Nick w zamysleniu pocierał twarz. - Nie. Tylko co wyszła ze szpitala. - A Pam? - Nick zastanawiał sie, kim własciwie była ta kobieta, której przecie¿ nikt nie znał. Przyjaciółka Marli. - Nie wiadomo, co robiła, ale w jej krwi wykryto niewielka ilosc alkoholu. Alex przygladał sie grupie me¿czyzn grajacych w rzutki po drugiej stronie baru. - Marla była z nia blisko? - Tak blisko, jak to w jej przypadku mo¿liwe. - Alex poruszył szklanka. Kostki lodu zalsniły w słabym swietle. - Nigdy nie miała wielu przyjaciół. Nick nie ukrywał zdumienia. - Dostała mnóstwo kart z ¿yczeniami i kwiatów. - To jasne. Mamy szerokie znajomosci. - Alex poprawił krawat. Nick zastanawiał sie, czy jego brat kiedykolwiek bywa w słabszej formie. Ambitny a¿ do przesady, Alex zawsze był klasycznym przypadkiem osobowosci typu A. Poszedł w slady ojca i we wszystkim tak go przypominał, jakby obaj zostali stworzeni osobiscie przez samego Pana Boga. Nigdy nie kwestionował pogladów i decyzji starego, natomiast potrafił mu udowodnic, ¿e z nawiazka spełnia wszelkie warunki, by zostac spadkobierca Samuela J. Cahilla. Stypendium Stanforda, wspaniałe wyniki w college'u, a potem dyplom z prawa na Harvardzie. Tak, Alex był naprawde dobry w te klocki. - Dobrze znani, ale niezbyt lubiani? - spytał Nick. Wokół słychac było rozmowy i głosny smiech, brzeczały szklanki. - Trudno powiedziec. Jesli masz pieniadze, ludzie zawsze beda cie całowac po tyłku. - Alex w zamysleniu przygryzł 105 dolna warge, a potem skinał na kelnerke i zamówił jeszcze jedna kolejke. - Wiec tak naprawde nie wiesz, kto jest twoim prawdziwym przyjacielem? - Cos w tym rodzaju. - Alex dopił drinka jednym