Jeszcze dwa tygodnie wcześniej nic nie mogłoby jej bardziej
uszczęśliwić, niż to, że jej córka dla przyjemności wybrała się na wędrówkę po okolicy. – Chcę wiedzieć, gdzie jesteś i co robisz. I proszę, żeby przez następnych kilka dni żadne z was nie chodziło do lasu samo. – Dobrze, dobrze! W porządku! Będę siedziała tutaj i gniła! – Madison... Jednak dziewczyna już nie słuchała, tylko pobiegła do domu, trzasnęła drzwiami iw chwilę później z jej pokoju rozległa się głośna muzyka. Lucy oparła się pokusie, by pójść za nią, ściszyć magnetofon i wygłosić kazanie na temat odpowiedniego zachowania. Żadna z nich nie poczułaby się od tego lepiej, a ponadto w niczym nie poprawiłoby to sytuacji. Poszła jednak w stronę domu, zastanawiając się, czy Sebastian widział tę wzruszającą rodzinną scenę. Niespodziewanie przed dom zajechał samochód Kileyów i Patti wyskoczyła ze środka, radośnie machając do niej ręką. Była energiczną kobietą o siwiejących włosach i promiennym uśmiechu, który zawsze dobrze wpływał na otoczenie. – Przywieźliśmy ci kolację. Wyglądałaś na przygnębioną, więc pomyśleliśmy sobie, że zjemy na werandzie, a potem wybierzemy się na spacer nad wodospad. Co myślisz o kąpieli? Rob również wysiadł i podniósł wzrok na okno Madison. – Chcesz, żebym do niej poszedł i potwierdził, że jej matka to głupia wariatka, która w ogóle jej nie rozumie? – Rob! – oburzyła się Patti, ale jej mąż tylko uśmiechnął się szeroko. – Przecież wszystkie nastolatki tak myślą o swoich rodzicach – Wcale nie. Jesteś uprzedzony. Rob wzruszył ramionami. – To pójdę na górę i zaproponuję jej przejażdżkę. Lucy? Poczuła, że zaczyna się odprężać. – Świetny pomysł – powiedziała z uśmiechem. – Dzięki ci, Boże, za przyjaciół. ROZDZIAŁ SIÓDMY Ścieżka wzdłuż strumienia nic się nie zmieniła od czasów, gdy Sebastian był chłopcem. Lubił ten szlak. Gdy odwiedzał Daisy, zawsze wybierał się nad wodospad. Babcia nigdy się do niego nie przyłączyła. Dla niej to miejsce symbolizowało tragedię, niebezpieczeństwo i utratę, a nie piękno i przygodę. Przypomniał sobie, jak odwiedził ją kiedyś, gdy Daisy była już stara i nie dałaby rady dotrzeć do wodospadu. – Czasami myślę, że powinnam była tam pójść zaraz po śmierci Joshui – powiedziała. – Ale za długo czekałam. Sześćdziesiąt lat. – Miałaś dobre życie, babciu – stwierdził wtedy Sebastian. – To prawda. Nigdy jednak nie wyszła powtórnie za mąż. Teraz Sebastian zrozumiał, co babcia chciała mu powiedzieć. Unikając wodospadu, tym samym pozwoliła, by jakaś jej część zatrzymała się w czasie, nie przyjmując do wiadomości śmierci Joshui Wheatona. Wtedy był za głupi, by to zrozumieć. Daisy pochowała męża i żyła dalej swoim życiem, ale gdzieś w głębi