- Przyjrzyj się dobrze, Glorio. Tutaj pracowała moja matka. Tak zarabiała na życie.

  • Kryspin

- Przyjrzyj się dobrze, Glorio. Tutaj pracowała moja matka. Tak zarabiała na życie.

29 January 2023 by Kryspin

- Daj spokój, Santos, proszę. To niepotrzebne. - Gloria odwróciła się, chciała odejść. - Owszem, potrzebne. - Zatrzymał ją. Naganiacz uśmiechnął się obleśnie, więc spuściła wzrok. - O co chodzi? Patrz, Glorio. Patrz, jaka zabawa. Dopiero druga po południu, a sala pełna po brzegi. Moja matka pracowała na nocnej zmianie, wtedy są lepsze napiwki. Oparł brodę o głowę dziewczyny, wciągnął głęboko powietrze, wdychając odór baru i słodki zapach szamponu Glorii: zapach wspomnień, bolesny zapach przeszłości. - Czujesz, Glorio? Pociągnij nosem. Tak cuchnęło od matki, kiedy wracała do domu. Skórę miała przesyconą smrodem whisky, papierosów i starych capów. Pamiętam, jak lubiłem niedzielne ranki. Wtedy pachniała świeżością. Gloria otrząsnęła się. Było w tym geście obrzydzenie i współczucie. Mocniej zacisnął palce na jej ramionach. Wyobraził sobie, jakim wzrokiem patrzyłaby na Lucię, co by sobie o niej pomyślała. - Idziemy - warknął ze złością i pociągnął ją w stronę samochodu. - Puść mnie. To boli. - Gloria wyszarpnęła rękę. - Masz ochotę kontynuować zwiedzanie, księżniczko? Czy może wolisz wracać do śródmieścia? - Ty łajdaku. - Przygryzła wargę, broda jej drżała, łzy napłynęły do oczu. - Dlaczego to robisz? - Żebyś zrozumiała. Odwrócił się i ruszył w kierunku samochodu. Po chwili jechali już w stronę Ursuline Street. To miejsce też omijał. Nie był tutaj od chwili, kiedy zaraz po śmierci matki zabrali go ludzie z opieki społecznej. Miał ściśnięte gardło, pot wystąpił mu na czoło, dłonie drżały. Ogarnęło go takie przerażenie, że przez chwilę nie mógł oddychać. - Santos? - Gloria dotknęła jego ramienia. - Dobrze się czujesz? Nie był w stanie wykrztusić słowa. Wysiedli pod ich dawnym mieszkaniem. Santos patrzył na budynek, jakby tragedia zdarzyła się poprzedniej nocy: tłum gapiów przed domem, wozy policyjne z migającymi światłami, ambulans. Zamknął oczy, próbując uwolnić się od koszmaru. Na próżno. Słyszał szepty sąsiadów, pomruk, który przeszedł przez tłum na widok pielęgniarzy z noszami. Kiedy Gloria przysunęła się do niego i wsunęła mu rękę pod ramię, spojrzał na nią niewidzącym wzrokiem. Miał przed oczami dwóch mężczyzn w białych kaftanach, nosze, przykryte prześcieradłem, nieruchome ciało. Twarz matki... - Boże, co to za miejsce? - Mieszkaliśmy tutaj - powiedział, wpatrując się w budynek. - Ja i matka. Zrobił kilka kroków w stronę wejścia. - Tutaj umarła, została... zamordowana. Przez klienta, tak twierdzili gliniarze. Dziewiętnaście ciosów nożem. Tutaj... - stanął na chodniku - tutaj ją zobaczyłem. Zerwałem prześcieradło i zobaczyłem jej... twarz. Stłumił narastający w piersiach krzyk. - Była taka piękna - mówił dalej - ale po śmierci wyglądała... strasznie. Nie powinna była umrzeć w tensposób. To niesprawiedliwe, to... - Spojrzał na Glorię. - Obiecałem sobie, że znajdę łajdaka, który to zrobił. Zapłaci za wszystko. Gloria chwyciła jego rękę i podniosła do ust. Poczuł jej łzy na palcach. Ktoś z całych sił nacisnął na klakson - Santos zaparkował samochód na środku jezdni i wóz blokował przejazd. - Widzisz, ile mamy ze sobą wspólnego, księżniczko? Wiesz już, kim jestem? - zapytał, nie zwracając uwagi na zirytowanego kierowcę. Zamiast cofnąć się z odrazą, zamiast spojrzeć na niego z litością, objęła go mocno i przytuliła policzek do jego piersi. - Tak mi przykro - powiedziała cicho, lecz jej głos brzmiał mocno i pewnie. - Tak strasznie przykro... Przez chwilę Santos stał sztywno, gotów odrzucić jej serdeczność i współczucie, gotów odepchnąć ją i zaprzeczyć własnym uczuciom. Wreszcie otoczył ją ramionami i ukrył twarz w pachnących włosach Glorii. - Kochałem ją - wykrztusił. - Wiem - odparła i stali tak, przytuleni do siebie, niepomni gniewnych porykiwań klaksonów. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY Wyprawa do Dzielnicy Francuskiej odmieniła wszystko, co było dotąd między Glorią i Santosem. Tak jakby w ułamku sekundy tych dwoje obcych, choć ciekawych siebie ludzi połączyły nierozerwalne więzy. Gloria od razu zaakceptowała nową więź, Santos nie. Walczył, szarpał się jak pochwycony w sieć. Mówił sobie, że to szalone, irracjonalne i niebezpieczne uczucie. Nierealne. Powtarzał sobie, że nie mają ze sobą nic wspólnego. A przecież było mu dobrze jak jeszcze nigdy w życiu. Początkowo wystarczały im dwa, trzy krótkie spotkania w tygodniu. Przychodził pod szkołę, do biblioteki, czasami umawiali się w centrum handlowym. Zadowalali się przelotnymi pocałunkami, cieszyli się, że mogą być przez chwilę razem, że znowu się widzą. Im więcej czasu spędzali jednak razem, tym trudniej było się rozstawać. Im więcej czułości sobie dawali, tym bardziej byli siebie spragnieni. Stawali się zachłanni. I lekkomyślni. Gloria ważyła się na rzeczy, które jeszcze niedawno nawet ona uznałaby za ryzykowne. Bała się, to oczywiste. Zdawała sobie sprawę, że matka lada dzień dowie się o wszystkim. A wtedy koniec. Hope znajdzie sposób, żeby rozdzielić młodych. Lecz nawet ta perspektywa nie była dla Glorii żadną przestrogą. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby wytrzymać dwadzieścia cztery godziny, nie widząc Santosa. Był jej potrzebny jak słońce i powietrze. Bez niego uschłaby i umarła. Uciekała się do pomocy Liz. Ilekroć spotykała się z ukochanym, przyjaciółka ją kryła. Tak jak dzisiejszego wieczoru. Czekał na nią na zapleczu kina, gdzie jakoby wybrała się z Liz. Pojechali do Lafreniere Park, zaparkowali w odludnym miejscu na wyłączonych światłach. Gloria rzuciła mu się na szyję ze śmiechem. - Tak strasznie za tobą tęskniłam - szeptała między pocałunkami. - Myślałam, że już się nie doczekam, kiedy cię zobaczę. - Ja też. Jesteś taka... - jęknął cicho i zamknął jej usta pocałunkiem. Całowali się długo, zapamiętale, coraz bardziej podnieceni i spragnieni siebie. Gloria rozpięła koszulę Santosa, on ściągnął jej bluzkę przez głowę. - Boże, jesteś taka piękna... - szeptał, wodząc palcem po nagiej skórze. Położyła mu dłonie na piersi i nachyliła się ku niemu. Jeszcze nigdy nie posunęli się tak daleko, lecz tym razem Gloria nie chciała się hamować. Powiedziała mu to. - Nie wiesz, o czym mówisz - odparł. - Owszem, wiem. Rozpięła stanik i zsunęła z ramion. Santos przez chwilę patrzył na nią bez słowa. - To nie jest najlepszy pomysł, kochanie. Chwyciła jego ręce, przyciągnęła do siebie. - Dotknij mnie, Santos... proszę. Zamknął dłonie na jej piersiach. A więc tak wygląda rozkosz, myślała oszołomiona. Nigdy nie przypuszczała, że to takie wspaniałe, cudowne, zapierające dech w piersiach uczucie. Teraz rozumiała, dlaczego matka miała taką władzę nad ojcem. Pojęła, że to nieprawdopodobne doznanie daje wolność, uskrzydla. Tak, Santos da jej wolność, wyswobodzi ją. Był jej przeznaczony, jeśli wcześniej miała cień wątpliwości, teraz nabrała absolutnej pewności.

Posted in: Bez kategorii Tagged: wojciech jeżowski, entlebucher cena, fryzury na wesele włosy krótkie jako gosc,

Najczęściej czytane:

- Dobrze, dobrze. Ruszyła spacerkiem do domu

panny Lucy, ale potem zmieniła kierunek i udała się na Bond Street. Dziesięć minut później obok niej zatrzymał się Marley i wyskoczył z faetonu. Minutę ... [Read more...]

powiedzieć. Amy się

uśmiechnęła. - Nic nie mów. Proszę cię tylko, żebyś pomyślał o tym, co powiedziałam. - ... [Read more...]

– Ale zrobiła coś o wiele gorszego. Gdyby nie urządziła wam

prania mózgów, to nie musiałabym ci grozić bronią. To jej wina. A ja to robię dla twojego dobra. Sama się przekonasz, co ona z wami zrobiła. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 hotel.swidnica.pl

WordPress Theme by ThemeTaste